Straszny Dwór – Danuta Ferensowicz

Z pamiętnika chórzystki

Styczeń 2002 r.

I skończyło się … Sukces! Pełny sukces!

047Nie od początku w niego wierzyliśmy, bo trudno było wierzyć tarzając się w dresie na podłodze w sali prób. A szlacheckiego dworku nie widzieliśmy wtedy nawet na oczy …

W końcu dworek się pojawił, a wraz z nim kostiumy. Wtedy naprawdę poczułam się szlachcianką z dawnych czasów – kuligi, polowania, biesiady, a przede wszystkim ci dzielni rycerscy konkurenci. To były czasy… Kobiety traktowano z należytą czcią, a o ich względy zabiegano z pokorą…

No cóż, w dzisiejszych czasach mężczyźni raczej pokorni nie są, miewają jednak inne zalety. Na przykład pan reżyser Robert Skolmowski, traktował nas – debiutantów z dużą wyrozumiałością i potrafił z każdego z nas wydobyć potencjał aktorski.

Trochę buntowałyśmy się z koleżankami kiedy trzeba było skakać i udawać zajączki, bo wydawało nam się, że „to takie nie poważne”, w końcu jednak przemówił do nas komizm sytuacji.

035

Ciekawie było też zobaczyć różnych odtwórców głównych ról. I tak oto mogłam obejrzeć:
Nadopiekuńczą ciotunię Cześnikową raz w wersji przebiegłej i chytrej lisicy, to znów nadmiernie dbającej o swoją aparycję starzejącej się damy. Pierwsza wbijała przysłowiowe „szpile” z widoczną satysfakcją i temperamentem. Druga robiła to z anielską wprost słodyczą, w dbałości o „dobro siostrzeńców”;
Dwóch Damazych: zalotnika nieporadnego i zalotnika w stylu Papkinowskim;
Miecznika (oraz Skołubę): w dwóch opozycyjnych wymiarach;
Jeśli chodzi o postać Macieja powiem tak: jeden mi się podobał (nie mam tu wcale na myśli odtworzenia roli), inni nie …

Odnośnie tajników „zakulisowych”, to mogę zdradzić tyle, że czasem trudno jest skoncentrować się na swojej roli. Na przykład, jak tu utrzymać powagę w scenie grozy, kiedy soliści (odwróceni tyłem do publiczności) przedrzeźniają nasze miny…

039Nie zawsze też jest łatwo znaleźć rekwizyty. Często biegaliśmy w popłochu tuż przed wyjściem na scenę, szukając w ciemnościach potrzebnych przedmiotów.

Niekiedy zdarzają się nawet sytuacje zabawne, zwłaszcza gdy rekwizyty zostaną podmienione. I tak np. razu pewnego solistki zabrały omyłkowo naczynie do lania wosku przeznaczone dla Damazego i ten zmuszony był wyjść na scenę… ze zwykłym garnkiem. Albo też zamieniono obrusy, w wyniku czego, soprany rozłożyły obrus, który sięgał podłogi, a alty taki, który nakrywał ich stół zaledwie w połowie.

Utrudnione warunki pracy są też wtedy, gdy na scenie pojawiają się prawdziwe konie… Czasem zdarza się, że z rozpoczęciem następnej sceny trzeba poczekać aż pani sprzątaczka, ubrana w strój stosowny do epoki, umożliwi dalsza akcję…

041W niektórych scenach mieliśmy pełna swobodę działania – na przykład koleżanki w kuchni. Czego tam nie było: gołąbki w postaci surowych ziemniaków, zawiniętych w surową kapustę i przebite gwoździem’, pierogi z surową kapustą, kapuśniak własnej roboty… Podczas premiery zdarzyły się dwie sytuacje tragikomiczne. Jedna z koleżanek podniosła się w pewnym momencie z podłogi … bez spódnicy (!), a Skołuba rozbił na głowie Damazego prawdziwą szklankę. Na szczęście gruba peruka ochroniła czaszkę Damazego.

Długo można by jeszcze opisywać przygody i wrażenia z przedstawień. W każdym bądź razie jest to zdarzenie, które było dla nas fascynującym przeżyciem i na długo pozostanie w pamięci każdego z nas.054