Dziennik minimalistyczny: Wrocław – Corcaigh 2003, czyli Chór Akademii Medycznej podbija Wyspy

 paula26 kwietnia, sobota
Ok. 22.30: Po wspaniałym i niezapomnianym dla nas koncercie1 i długich pożegnaniach z odprowadzającą nas do autokaru publicznością owego koncertu, w końcu udało nam się wyjechać z Wrocławia. Na zachód!

27 kwietnia, niedziela
Ok. północy: Utknęliśmy na granicy, przed nami podobno ok. 20 autokarów… Cały czas w gotowości (czyli z paszportami na wierzchu) usypiamy przy naszej chóralnej kołysance2…
Ok. 7.00: W końcu wjechaliśmy do Niemiec… Jedziemy…
Śniadanie, wiatraki, krowy, rzepak, krowy…
Belgia: konie, ładne domki. Czy zdążymy do hotelu na czas?
Za oknem „Keine grenzen” – jedna ciężarówka a tyle radości!
Ok. 20.00: Francja, Calais – zdążyliśmy. Zadanie na wieczór, nie wchodzić do toalety i do kabiny prysznica, gdy pali się czerwone światło!

28 kwietnia, poniedziałek
Pobudka, autobus, prom, Kanał La Manche. Wspaniałe wykonanie „Lamentum” pod dyrygenturą jubilata Leszka…
Rano: Dover. Hura! Jesteśmy w Anglii i to w dodatku o godzinę wcześniej! Tylko dlaczego pan kierowca jedzie po złej stronie?!
Południe: Londyn, sesja zdjęciowa z Tower Bridge w tle.lon2

Czas wolny: Tower Bridge → Tower (O! otwarty Tower Bridge!) → Katedra Św. Pawła → Covent Garden (tu postanawiamy zaprezentować obecnym nasze umiejętności wokalne) → Opera (zwiedzamy wnętrze, Agata i Edyta nawet bardziej!) → Soho (i oczywiście znany nam z kraju sklep, chociaż tu w wersji mini) → Traffalgar Square → Downing Street (minięta nieświadomie) → Parlament i Big Ben (pada deszcz 3) → Waterloo Bridge (zjadamy małe co nie co słuchając skrzypka) → zdjęcie z policjantami → Shakespeare Theatre → znów Tower Bridge

Ok. 18.00: Noclegownia4!!! Clapham South, czyli druga strefa!
Ok. 20.30: Piccadilly Circus → London by night

29 kwietnia, wtorek
Ok. południa: ruszamy na Londyn
British Museum → pierwszy przejazd piętrusem → Traffalgar Square → Parlament → Westminster Abbey → Katedra Westminsterska → Leicester Square → Backingham Palace → Victoria Station → pociąg (Oskar uświadamia nas, że chcieliśmy wysiąść na wcześniejszej stacji) → Cheam (próba, bardzo zabawny koncert, poczęstunek!) → powrót do Londynu (w pociągu dochodzimy do głupawy, Asia mało nie traci głowy) → zaczynamy świętować urodziny Eweliny (czas środkowo-europejski)

30 kwietnia, środa
Północ: Waterloo Bridge → świętujemy urodziny Eweliny (czas miejscowy) → noclegownia (zdążyliśmy na ostatnie metro)
Rano: śpiewamy Ewelince bardzo specyficzne „Sto lat!”
Ok. 10.00: Pożegnanie z noclegownią
Wczesne popołudnie: Windsor!lon1

Popołudnie i wieczór: Walia, opactwo w Tintern (całkiem sympatyczne ruiny), długa sesja zdjęciowa, gdy odjeżdżamy z tego uroczego miejsca zaczyna padać deszcz → Chepstow, czyli pierwszy zamek (o tej porze te ruiny są już zamknięte) → Cearphily, czyli drugi zamek (co za atmosfera: mrok, mgiełka…)

1 maja, czwartek
Noc: Fishguard, prom, sztorm…
Rano: silny wiatr i brzegi Irlandii!!!, Ros Láir: Falité Eire!!!
Przedpołudnie: tu naprawdę są palmy!, a poza tym rzepak, różne zboża, dużo trawy, krowy, trochę owiec…
Ok. 11.30: Corcaigh! Spotkanie z naszą opiekunką Ursulą → City Hall (próba akustyczna, zwiedzamy męską toaletę) → lunch → zakwaterowanie (nasz pokój ma nawet stół!)
Ok. 17.00: obiado-kolacja → pierwszy pub (nawiązujemy kontakty z miejscowymi: oni śpiewają, my śpiewamy, jest fajnie!)
Ok. 19.00: próba
Ok. 21.00: rozrywka w Cork – zwiedzamy miejscowe lokale

2 maja, piątek
Cały dzień śpiewamy to tu, to tam…
Wieczór: O! pan Javier Busto! → włóczymy się po mieście w celu znalezienia miejsca → lądujemy na karaoke w knajpce, gdzie mieszkańcy naszego hotelu mają zniżki po okazaniu karty-klucza do drzwi!

3 maja, sobota, Święto Konstytucji
pada deszcz

lon3

Przedpołudnie: spotkanie u Mehra Cork, sesja zdjęciowa i próba
pada…
Wczesne popołudnie: przygotowania do konkursu
pada…
City Hall, prezentacja konkursowa!
pada…
Wieczór: impreza dla chórów, tańce irlandzkie i inne…

4 maja, niedziela
Śpiewanie na i po Mszy Św., bardzo serdeczne przywitanie, napisy w naszym języku!, poczęstunek w pobliskiej szkole
Popołudnie: zwiedzamy Irlandię: klify, fort…lon4Wieczór: prezentacja chórów uczestniczących w konkursie, zakończenie festiwalu

5 maja, poniedziałek
Corcaigh → Irlandia o świcie!!! → Ros Láir → prom (śniadanie!!!), piękna pogoda, głupawa, wybrzeże Walii → Fishguard (zjeżdżając z promu autobus się zawiesił i coś się urwało!) → postój (naprawa autobusu) → ostra jazda (by zdążyć na choćby ostatni prom do Francji, po drodze korki) → Dover (zdążyliśmy!), pan z obsługi: Czy ma ktoś nóż? (śpiewający terroryści!) → English Channel → Calais, Francja

6 maja, wtorek
Francja → Belgia → Niemcy → Polska! → Wrocław!

A tak poza tym Irlandia jest rzeczywiście zielona, w pamięci na zawsze zostaną nam „trójkąciki ” z tartym serem i sałatką jarzynową. No i stres związany z narażaniem życia przy każdorazowym przechodzeniu (przebieganiu) przez ulicę zarówno w Wielkiej Brytanii jak i Irlandii.


  1. „Orfeusz i Eurydyka” w kościelele dominikańskim.
  2. „Faceci w rajtuzach”.
  3. Tak właściwie to popadywało co jakiś czas. Ot taka angielska pogoda…
  4. Miejsce noclegu dziewięciorga chórzystów; na jednej ze ścian sali, w której mieszkali widniał duży napis w języku polskim: BRAT ALBERT.

Paula Sobok