Słyszeliście kiedyś o Szklarach? To miejscowość znana z obfitego występowania kamieni półszlachetnych – chryzoprazów i opali oraz chalcedonu, serpentynitu, gabra i syenitu. W latach 80. XIX wieku odkryto tam złoża rudy niklu. Natomiast w pierwszej połowie XXI wieku, dokładnie 17 kwietnia 2015 roku, udał się tam na warsztaty wokalne Chór Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, ale wikipedia jeszcze o tym nie wie. W tym malowniczym kurorcie Medici Cantantes spędziło aż 3 dni na surwiwalu i- co ciekawe- wszystkim, co do jednego, udało się wrócić do domów. Surwiwal to według wikipedii rodzaj aktywności przygodowej umiejscowiony wśród form plenerowej rekreacji przygodowej, turystyki przygodowej lub turystyki kwalifikowanej. To by się zgadzało.
Nasz chór przybywając na miejsce, wykrzyczał tylko zgodnym chórem bezsilne „ahoj przygodo”, zakładając właśnie na siebie piąty sweter. Wspomnianej przygody rzeczywiście niedobór nikomu nie doskwierał. Ale dość o subiektywnych obserwacjach Nikoli i Marty, czas zająć się poważnymi statystykami, które na potrzeby sporządzenia dokładnej relacji uprzednio obliczyłyśmy. Bo z naszym zdaniem i tak nikt się nie liczy. To tak jak z roztoczami. Mało kto wie, jak wielka jest luka w polskim prawie, jeśli chodzi o roztocza. NIKT nie przejmuje się roztoczami. Tak jak Agnieszka Hyla nie przejęła się naszą ankietą, ale to pewnie przez to, że miała tylko jeden głos w kategorii na „najlepszego prowadzącego”. Głowa do góry, Aga, Damian Koneczny miał zero! Po godzinach spędzonych na opracowywaniu schematu, zbieraniu wystarczającej ilości danych, analizowaniu i interpretacji, przyszedł czas na uroczyste ogłoszenie wyników! Fanfaaaaary, fanfaaary, niech żyją Szklaaaary. No dobra, to było nieśmieszne. W pytaniu cieszącym się najmniejszą popularnością, pewnie dlatego, że nie było tam takich chwytliwych odpowiedzi jak Michał Jung, brzmiącym „najlepszy prowadzący” zwyciężyła największą ilością głosów, czyli aż ośmioma, Joanna Augustyniak! Co najdziwniejsze, głosowały na nią same soprany, pewnie chodzi o to, że siedzi niedaleko na próbach, a głupio było nie zagłosować na sąsiadkę. Zaszczytne drugie miejsce zdobył Jurek, na którego solidarnie zagłosowali trzej mężczyźni; napatoczyły się też dwie fanki: Marta Laburda i Paulina Szylin. To dlatego Marta stała prawie w pierwszym rzędzie na rozśpiewaniu prowadzonym przez Jurka, otoczona takimi nieciekawymi postaciami jak ja czy Rivek. Wszyscy wiedzą, że miejsce śpiewającej Marty jest przy Patrycji Rzeźwickiej, albo w łazience pod prysznicem. Nasza dyrygentka, Magda Lipska, załapała się jeszcze na podium, zaś zaraz za nią uplasowała się Paulina, nauczycielka emisji. Na Agę Hylę zagłosował tylko Michał Jung. Zapewne jest fanem Abby, albo przemawia do niego jej sposób dyrygowania. Dominik i Damian nie otrzymali żadnych głosów, ale przypuszczalnie spowodowane to jest tym, że pozostali chórzyści nie potrafili się pomiędzy nimi zdecydować i woleli obu panów ze sobą nie kłócić. W bardzo mądrym pytaniu pt. „ulubiony sklep w Szklarach” ku zdziwieniu wszystkich wygrała „Ma-Ja przy przystanku”. Nie rozumiemy tego z Martą, bo mieli tam stare drożdżówki, było drogo i generalnie można się przyczepić małego asortymentu. Drugie miejsce zajęła Alma, niewykluczone, że przez jakość oferowanych produktów, trzecie zaś stacja benzynowa ciesząca się popularnością wśród ludzi, którzy nie potrafili zdążyć z zakupami przed godziną 22, albo po prostu lubiących przepłacać. Frajerzy. Czwarte miejsce zajęła Biedronka, na pewno za ten pięciolitrowy olej rzepakowy uniwersalny za 16,49 zł, a piąte Lidl z jednym głosem Magdaleny Lipskiej zapewne przez te dysze do odkurzacza za 11,99. Ja zagłosowałam na Freshmarket, bo miałam tam najlepsze połączenia, zaś Tesco pozostało bez głosów, ale słyszałam, że mają tam mały parking, więc w sumie trudno się dziwić. W konkursie na najlepsze przebranie na łopatki rozłożyła rywali Asia Augustyniak. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że cieszyła się największą sympatią naszych ankietowanych, gdyż wygrała dwa pytania i to jeszcze zostawiając w tyle konkurencję. I tak wiemy, że to przez ten kolor włosów. Drugie najlepsze przebranie miał duet „Nikola i Marta”, nikt nie wie, dlaczego akurat zostały wymienione w parze i my też tego nie wiemy, obie panie zyskały jednak aż dwa głosy. Trzeba przyznać, ze głosujący na nie cechują się niebanalnym, wręcz wyrafinowanym gustem. Ex aequo drugie miejsce zdobył Rivek, również nikt nie wie dlaczego, a dziewczyny głosujące na niego chyba się nie zreflektowały, że to była z naszej strony ironia. Albo może właśnie zreflektowały, kwestia interpretacji. Pytanie na najlepszy ćwiczony utwór przyniosło garść niespodzianek: nie dość, że Abba nie zdobyła żadnych głosów, to jeszcze wygrały Trzy Baby! No ale co zrobić, porywający SIwy koń w wykonaniu Agnieszki Hyli, albo chwytliwe słowa części „Kasia Plucha” przechyliły szalę. Dało się słyszeć również głosy, jakoby naszym swoistym faux pois był fakt, iż zapomniałyśmy o Kiss from a rose. Przepraszamy, następnym razem będziemy o tym pamiętać, Dominiko Dudek. Nikt natomiast nie zagłosował na Edytę Bartosiewicz- Ostatni raz, hit piątkowego śpiewo-grania i solówkę Alexy. Tak mi się też wydawało, że Wanat miał nienastrojoną gitarę, ale już trudno. Przechodzimy do coraz istotniejszych pytań: w kategorii na najlepszy moment warsztatów, po zaciekłym boju, jednakże z dość dużą przewagą wygrała „próba na 5 farelek”! Co najdziwniejsze, wygrała też w konkursie na najbardziej lipny element warsztatów i właściwie to nie wiemy, co o tym myśleć. Można powiedzieć, że ta odpowiedź była najbardziej kontrowersyjna i dzieląca ludzi, a jak wiadomo: od miłości do nienawiści jest bardzo blisko. Ja na przykład siedziałam na tej próbie przy farelce i grzałam nad nią nóżkę, więc mnie się nawet podobało- gdyby wyłączyć to śpiewanie zewsząd, to już w ogóle byłoby cudownie. Drugie miejsce w najlepszym momencie warsztatów zdobyło „rozkradanie hotelu”. W ogóle się nie spodziewałyśmy, że Patrycja Rzeźwicka zagłosuje na tę odpowiedź. Zaś trzecie zajął „brak światła w łazience pokoju nr 8”, podejrzewam, że ze względu na budzące emocje, gdyż w tym pomieszczeniu wyglądało mniej więcej tak:
Kąpałam się w takich warunkach, więc- uwierzcie mi- wiem co mówię. Do teraz mam siniaka na lewej skroni, a Marta rozcięte kolano. Przejdźmy na dobre do kategorii „najbardziej lipny element warsztatów”. Od razu mówię, że to nie znaczy, że to jest jakiś najgorszy moment czy coś. Lipnych może być wiele rzeczy, na przykład drzewo albo Magda… W każdym razie, jak już wspominałam, wygrała tutaj pięciofarelkowa próba, natomiast tuż za nią uplasował się Michał Jung. No cóż, zdaje się, że mój komentarz jest tutaj zbędny. Jak było, każdy widział. Kilku osobom nie podobały się też wakacyjne temperatury w naszym kurorcie i kobieta z czarnymi włosami. To dziwne, przecież ona przypominała jakąś znaną aktorkę. Wyglądała jak ta… no… Samara. Janek Szpara zaznaczył w tej kategorii „tort Natalii”. Ha, wszyscy bardzo dobrze wiemy, że się na niego nie załapał i teraz się mści. Najlepszą drużyną otrzęsin została grupa Natalii, ale też i grupa Alexy, zresztą drużyny Dominiki i Justyny też zanadto nie odstawały od reszty, wobec czego nie ma sensu doszukiwać się tutaj drugiego dna. W każdym razie warto nadmienić, iż Alexa oraz Natalia nie głosowały na siebie, skromnisie. Nie martw się, Dominika, ja też bym zagłosowała na swoją drużynę, gdybym była wodzem. W jednym z najbardziej emocjonujących pytań, mianowicie na „ulubioną postać warsztatów”, bezkonkurencyjny okazał się… HYDRAULIK! Zacytuję tutaj dialog przypomniany chórowi przez Asię Pietrzak: „czy mógłby pan wyjść, bo chciałabym się przebrać? Ja już nie jedną w życiu widziałem”. Dokładnie, po wyjściu pana hydraulika z pokoju nr 8 nawet podłoga była mokra. Drugie miejsce zajęła blond recepcjonistka, wydaje mi się, że to przez jej bystre spojrzenie. Popularnością cieszyła się też pani z czarnymi włosami, zaś Michał Wanat zdobył jeden głos od Magdaleny Lipskiej, pewnie za ten jego cudowny system sprawdzania obecności albo jej się po prostu przypadkowo kliknęło. Jeśli jesteśmy już w temacie naszej dyrygentki, Magdy, ona również dostała jeden głos. Zagłosowała sama na siebie. Ja na nią zagłosowałam. A niech ma. Najlepszą częścią otrzęsin okazało się być taneczne after-party, daleko daleeeko za nim obrzęd przejścia i zawody łowiecko-rybackie. Obrzęd przejścia podobno ma inną nazwę, jak słusznie uwagę zwróciła nam Magda Lipska, ale jako że nie wiemy jaką i to my tworzymy tę ankietę, nazwałyśmy ją tak, a nie inaczej. W ostatnim, kulminacyjnym pytaniu: „w czym z soboty na niedzielę spała Dominika Urban” zdania były podzielone. Nikt jednak nie zaznaczył, że w bieliźnie i słusznie, nie od dziś wiadomo, że Dominika przecież bielizny nie nosi. Dwie osoby (w tym ja) zaznaczyły, że w bluzie Damiana Konecznego, ale mnie na przykład po prostu pomyliły się noce. Dużą popularnością cieszyła się również odpowiedź „w niczym”, ale wydaje mi się, że była nieco na wyrost, chociaż, gdyby nie Marta i Kinga w łóżku, to kto wie… A jak było naprawdę? Raz, dwa, trzy iiiiiiiiiiiiiii:
Ba dum tss.
Wywiad z indiańskim wodzem Rivkiem
Nadszedł czas na opisanie ostatniej z prób. Z ciężkim sercem przyznaj, iż tym razem zarówno ja jak i Nikola zawiodłyśmy ( tak samo z resztą jak innych parę osób- może to dlatego, że zaczęły pylić Lipy, może co niektórych przeraził brak ciepłej wody, albo światła. Uciekli przed chrztem, chłodem bijącym z pięciu farelek, czy po prostu musieli już wracać). Teraz to już nieistotne, a każde z tłumaczeń sprowadza się do jednego, NIE POTRAFIMY ZAWRZEĆ W RELACJI OPISU OSTATNIEJ PRÓBY. Co by jednak było, gdyby nie wódz indiański. Spadł nam prawie z nieba, a raczej z szałasu. Szczerząc do nas ostre kły i postukując cicho kijem „ Taak” powiedział „ pomogę Wam”. Usiadł bezszelestnie wśród Sandałowców, podciągając ku sobie bose stopy. „ Będziecie mnie kamerować?” zapytał, a naszym oczom ukazał się szpiczasty kieł umiejscowiony na nagim torsie, groźne i niepokojące malowidła, pokrywające jego policzki, nos, czoło…. „ Nie, nie, tylko dyktafonem”- skwitowałyśmy obie. „ Zaczynajmy więc”.
Jak rozpoczął się twój niedzielny poranek?
Wojtka budzik dzwonił o ósmej i o wpół do dziewiątej musiałem wstawać… Już nie dało się tego wytrzymać… Każdy się dobudził, ale mając w perspektywie zimny prysznic, to jakoś nie przemawiało to do nikogo. A śniadanie było we własnym zakresie…
Właśnie… poprzedniego wieczoru byłeś w naszym pokoju. Czy wiesz co stało się z drożdżówką, która leżała na moim łóżku?
< Chwila ciszy…. zażenowana mina, ukrywająca lekkie zawstydzenie, malowidła nie skrywają rumieńców. >
Co było motywem przewodnim niedzielnej próby?
W niedzielę, tak jak przez całe warsztaty motywem przewodnim były Indie. Co prawda już nie byliśmy za nich przebrani, ale bawiliśmy się równie dobrze, bo Magda zaserwowała nam rozśpiewanie połączone z tańcem.
Z kim przyszło tańczyć indiańskiemu wodzowi?
Ja tańczyłem z Pauliną Łopatką ( Łopahontas ). Akurat się tak dobraliśmy, bo nie wiem… staliśmy blisko siebie… po prostu dobieraliśmy się losowo…
Z kim tańczyła Magda Lipska?
Tańczyła z organami… podawała nam dźwięki… Magda była bardzo cwana, ponieważ kazała nam tańczyć, a sama sobie „bzdryngoliła”, podczas gdy my się męczyliśmy tańcząc i śpiewając jednocześnie, „żeby się lepiej rozruszać”! Zresztą na ankiecie facebookowej wszystko widać! Kto był najlepszą postacią i w ogóle…
Co śpiewaliście podczas tej próby?
Sklejaliśmy wszystkie poprzednie kawałki. No i Trzy Baby- ja bardzo lubię ten utwór. Odnajduję się w takich ludowych klimatach i surowych akordach, no i Kasia Plucha! ( kontynuuje z niemałym zafascynowaniem ).
Z tajnych źródeł wiemy, iż jesteś jednym z wodzów indiańskich, sługą Magdaleny. Co kierowało tobą podczas wyborów kolejnych ofiar do obrzędu przejścia?
To była swego rodzaju historia. Pierwszym nie szło zbyt dobrze, więc wybieraliśmy kolejne ofiary, pojawił się promyk nadziei i skończyło się pozytywnie, wszyscy przetrwali. ( mówi z zadumą łapiąc za swój ostry kieł )
Wiemy, że to już twoje 12 warsztaty i jesteś tutaj stałym bywalcem…
(Wtem malowidła naskórne zaczynają układać się w pewnego rodzaju grymas ) STAŁYM, ALE NIE STARYM!
Jak te wypadają na tle pozostałych jedenastu?
W Szklarach to już moje trzecie warsztaty, ale te miały swój szczególny urok. Było bardzo zimno, nie było ciepłej wody ( wylicza ). Miało to swój indiański klimat… no i ubrania młodych chórzystach zaskoczyły mnie dość pozytywnie ( powstałe z niczego, albo ze wszystkiego jak kto woli ).
Lekkim skinieniem głowy daje nam znak, że to już koniec. „ Nie mam wam do powiedzenia już nic mądrego”- syczy zerkając w stronę dzikiego plemienia. „ Czekają na mnie”- rzuca jeszcze od niechcenia i znika wśród szałasów, głośnych odgłosów i kolorowych pióropuszy, a jego czarne kręcone kucyki powiewają na wietrze w takt bębnów.
Marcin Szymański < Rivek> wódz indiański i prawa ręka Magdaleny Lipskiej. Znany jako Skacząca Puma z plemienia Paharijo.