Zaczęło się pechowo. 2 lipca, wyjazd za 15 minut, a my nie mamy teczek, brak nam jednej sukienki, dwie osoby nie powiadamiają, że nie jadą i wyjazd jednak za 1,5 godziny – dzwoni kierowca. Cóż, trzeba sobie poradzić w opresji. Jedziemy po sukienkę, zamiast teczek zabieramy czarne okładki i wyjeżdżamy. Ale to nie koniec kłopotów, ktoś zapomina dokumentów, więc zostawiamy go i czekamy na jego powrót, a na koniec czekamy na kolegę w Kłodzku, który nie czeka tam, gdzie miał czekać, bo w zasadzie to czekał, aż damy mu znać, że ma już czekać… Ech, już gorzej być nie może i rzeczywiście, im dalej – było już tylko lepiej.
Jeszcze raz. Wyjeżdżamy na 20 Międzynarodowy Festiwal Chórów Akademickich, który odbędzie się w Pardubicach, mieście akademickim w Czechach. Na miejscu wszyscy gorąco nas witają i lokują w akademiku. Mamy pokoje na jednym piętrze, więc wiemy, że będzie wesoło.
3 lipca, próba przed koncertami. Musimy przyzwyczaić się do nowego składu, do naszego nowego brzmienia. Mamy również nową osobę w chórze – Olgę, która jeszcze nie wie, że będzie jej z nami tak dobrze. Próba owocna, a następnie koncert w Hermanuv Mestec wraz z chórem z New Jersey, z którym zaprzyjaźniamy się na tym festiwalu. Część męska prezentuje nam jeden z hitów festiwalu – „Standing on the corner”. Wracamy na uroczyste otwarcie festiwalu. Czwórka naszych chórzystów (Ania, Iza, Oskar i Dawid) wchodzi w skład międzynarodowego chóru złożonego z uczestników festiwalu, Izabela, natomiast, reprezentuje nas najbardziej, trzymając cały czas wysoko tabliczkę z nazwą chóru, czym rozbawia wszystkich do łez. Śpiewamy „Szła dzieweczka do laseczka”.
4 lipca, dzień przesłuchań konkursowych w kategorii A1. Po porannej próbie, wychodzimy na scenę i śpiewamy najpiękniej jak potrafimy. Wybrane utwory to: „Il bianco e dolce cigno”, „Zastupnice usierdnaja”, „Miserere”, „Pater Noster”, „Bystra Wodicka”. Zadowoleni z siebie schodzimy ze sceny. Do popołudnia słuchamy pozostałych chórów, a wieczorem bierzemy udział w kolejnych przesłuchaniach w kategorii B1 – międzynarodowy folklor. Śpiewamy: „Kasia plucha”, „Szła dzieweczka” i „Prsi, prsi”. Czujemy już zmęczenie w głosach. To w końcu cały dzień oczekiwań i napięcia ale daliśmy z siebie wszystko w tamtej chwili. Noc spędzamy na grze w kalambury podczas, której bawimy się fantastycznie.
5 lipca, IFASIADA. Wielki konkurs sportowy, w którym bierze udział trzech wybrańców z każdego chóru. Konkurencje różnorodne: bieg z dywanikami, napełnianie butelek wodą na czas, bieg w worku i przebicie balona, rzut do celu, picie piwa na czas. Nasi chłopcy są w czołówce, następuję dogrywka o 2 miejsce między nami i chórem z Czech. Zadanie polega na ubraniu swojego zawodnika w jak największą liczbę ubrań. Wygrywa nasz Tadeusz, jest nie do pokonania. Wręczają nam przepiękne pierniki w kształcie piwa. Pierwszą nagrodę uzyskują nasi rodacy z Gdańska – kibicujemy sobie przez cały czas poprzez piłkarski doping – POLSKA!
Wieczorem następuje ogłoszenie wyników przesłuchań konkursowych, na którym dowiadujemy się, że wygraliśmy w swojej kategorii i stajemy do walki o Grand Prix wraz z chórem z Rosji i Gdańska. Ze Złotego Pasma jesteśmy bardzo dumni, nikt nie kryje wzruszenia, to bardzo szczęśliwy wieczór. Jedziemy na wielki bal dla wszystkich uczestników. Nasze cztery gwiazdy z Sabcią – Cher na czele wykonują „The shoop shoop song”, przed samym występem dowiadując się, że to jednak nie jest karaoke. Słowa płyną prosto z serca, niekoniecznie zgodnie z orginałem.
6 lipca, Grand Prix. Jako pierwsi występujemy z: „Modlitwą do Bogarodzicy”, „Kto szuka Cię”, „Embreacable you” – akompaniuje nam pianista z zaprzyjaźnionego chóru z New Jersey – i „Prsi, prsi”. Uśmiechnięci schodzimy ze sceny i zajmujemy miejsca na widowni, aby wysłuchać pięciu innych chórów walczących o Grand Prix. Po raz kolejny słyszymy jeden z hitów festiwalu „Rock my soul” wraz z charakterystycznym solo, co umila nam chwile czekania na werdykt. I oto on: Grand Prix wędruje na ręce dyrygenta chóru z Gdańska. Bijemy wielkie brawa „naszym” i festiwal zbliża się ku końcowi. Robimy ładne zdjęcia na scenie, a także pozujemy przed budynkiem, wraz z chórem z New Jersey. Żegnamy uczestników, żegnamy festiwal i żegnamy ze smutkiem Pardubice ale za to witamy piękną Pragę. Nocleg w pensjonacie i powtórka z kalamburów.
7 lipca, Praga. Wita nas deszczem, który utrzymuje się do wczesnego popołudnia. Mimo to zwiedzamy Hradczany, most Karola, rynek i Stare Miasta, przytulne knajpki, w których jemy obiad i pijemy kawę. W czasie deszczu śpiewamy kilka piosenek, aby go odpędzić, lecz pada jeszcze bardziej. Po drodze czytamy o historii zabytków. Wracamy do autobusu i wyjeżdżamy do Wrocławia. Powrót, jak zawsze, z lekką nutką melancholii. Nikomu nie spieszy się do pracy i wszystkich, czekających na niego obowiązków. Rozmawiamy, śpiewamy, dziękujemy za spędzone razem chwile i te na scenie i te na co dzień. Wieczorem jesteśmy na miejscu.
Lipiec, sierpień itd. Plany na przyszłość, wielkie plany na przyszłość… Na szczęście, ponieważ bez nich się nie da. Pozdrawiam Chór Kameralny Akademii Medycznej we Wrocławiu oraz wszystkich, którzy o nim ciepło myślą.
Magdalena Lipska