Legnica Cantat 2006 – Magdalena Lipska

mlWszystko zaczęło się 20.05.2006r. na parkingu – Naszym parkingu. Biały autobus podjechał, aby zabrać nas na 37 Ogólnopolski Turniej Chórów „Legnica Cantat”. Nastroje i pogoda oczywiście dopisywały i pełni energii wjechaliśmy do Legnicy, nie zważając nawet na to, że jezdnia w niektórych miejscach była dla nas za wąska… Na miejscu przydzielono nam salę, w której Agnieszka wzięła nas w obroty przy rozśpiewaniu. Rozgrzaliśmy sobie wszystkie mięśnie, łącznie z mięśniami kończyn dolnych przy kucaniu i podskokach w takiej pozycji. Ale czego się nie robi dla muzyki! Wszyscy zastanawialiśmy się jak poradzi sobie osamotniony I tenor – Mariusz, podczas gdy jego „partner” Leszczu znajdował się w szpitalu po nagłym ataku wyrostka robaczkowego. Lecz po usłyszeniu pierwszych dźwięków utworów, które mięliśmy zaprezentować wiedzieliśmy, że będzie dobrze.

Na próbie w Sali Rycerskiej zostaliśmy oczarowani barwą naszych głosów, ponieważ specyfika jej polegała na słyszeniu siebie samego. Przećwiczyliśmy wszystko i została nam chwilka, aby cos zjeść i spróbować przepysznych gofrów na rynku. Nadeszła godzina W. Pięknie wystrojeni, pomalowani (a może raczej pomalowane) chwyciliśmy się za ręce i słuchaliśmy kojącego głosu dyrygentki, która udzielała ostatnich wskazówek oraz dodawała otuchy i odwagi do zmierzenia się z występem. Chwila była podniosła, bo przecież to właśnie do tego momentu przygotowywaliśmy się tak skrupulatnie. Przypominam sobie wszystkie próby wspólne i w głosach, próby i zaliczenia w kwartetach, koncerty na ośpiewanie materiału, cały ten czas i energię poświęcone dla tej właśnie chwili.

I w końcu szczęśliwa piątka z Agnieszką i już jesteśmy na scenie. Brawa, a potem tylko ręce uniesione w górze i… muzyka. „Prado verde y florido”, „Zefiro torna”, „Kasia plucha”, „Nad wodą wielką” popłynęły cudownie i z charakterem. Na „Miserere” i „Listen to me” lekkie zawirowania ale widoczne zdaje się tylko dla nas. Schodzimy szczęśliwi ale nie zapatrzeni w siebie. Dla takiego uczucia naprawdę warto się poświęcać. Z jakże ogromnym zainteresowaniem śledzimy dalszy przebieg koncertu. Ale co jest w tym wszystkim najważniejsze? Oczywiście opinia Agnieszki, która zapewnia, że było pięknie i że jest z nas dumna. Przebieramy się szybciutko i wracamy na dalszą część koncertu. A po nim uczucia mieszane. Jedni uważają, że nie było nic ciekawego, inni że nie mamy co marzyć o Grand Prix, a jeszcze inni wybrali swoich faworytów, w głębi serca marząc jednak o Złotej Lutni.

Późnym popołudniem udaliśmy się na miejsce naszego noclegu. Okazało się, że jest nim akademik i internat w jednym w Chróstniku. Nocowaliśmy tam razem z Chórem Kameralnym Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Po kolacji wróciliśmy do Legnicy na koncert francuskiego zespołu „De Caelis” oraz na wieczorek integracyjny z innymi chórami. Koncert interesujący ale nie wszystkim udało się wysłuchać go do końca. Mieliśmy oczywiście chęć na zabawę i czas do północy spędziliśmy na integracji… ze sobą. Niektórzy zaśpiewali sobie nawet nieśmiało w kwarteciku „Zefiro torna” na rynku – wyszło pięknie! Po powrocie do Chróstnika posiedzieliśmy jeszcze chwilę wśród wrzasków chóru z Bydgoszczy i udaliśmy się na zasłużony odpoczynek – byliśmy bardzo grzeczni.

Rano w bojowych nastrojach wsiadamy do autobusu. Pierwsze dźwięki w Sali Rycerskiej wydajemy na próbie pod okiem i uchem pani Moniki Wilkiewicz, gdyż to ona będzie dyrygować wszystkimi chórami w czasie wspólnego wykonywania „Syjahamba”. Nasza Agnieszka dociera później, rozśpiewujemy się i cieszymy się, że dojechał Mariusz (I tenor). Rozpoczyna się koncert kończący Turniej. Wszystkie nagrodzone chóry prezentują jeden utwór. Nas poproszono o „Nad woda wielką” i cieszymy się z tego. Wykonujemy go bardzo dobrze (wow), rozchodzimy się na boki jak kazali i czekamy co przyniesie los. A przynosi: tytuł Najlepszego Dyrygenta Turnieju dla Agnieszki od Jury Oficjalnego i Nieoficjalnego, nagrodę Dyrektora Programu 2 Polskiego Radia dla zespołu o szczególnych walorach brzmieniowych, I miejsce w kategorii – Inne Chóry Akademickie, Nagrodę Nieoficjalnego Jury składającego się z członków Międzynarodowych Warsztatów dla Dyrygentów dla chóru oraz nagrodę specjalną ufundowaną przez Lidię Geringer d’Odenberg – wyjazd 4 chórzystów do Brukselii. Jedyną nagrodą, którą nie zdobyliśmy była- niestety- Złota Lutnia. Powędrowała ona do naszych sąsiadów z noclegu – do Bydgoszczy. Wszyscy się cieszyliśmy, byliśmy dumni, że mamy tak wspaniałą dyrygentkę i siebie nawzajem, lecz gdzieś tam głęboko ukryty był mały (u niektórych większy) smutek. Gratulacjom i wywiadom nie było końca. Wyściskaliśmy się wszyscy z radości, wymieniliśmy wrażenia, przebraliśmy się i ruszyliśmy w drogę do domu do Wrocławia.

To był bez wątpienia udany i wartościowy wyjazd. Mimo późniejszych wiadomości, jakie dotarły do naszych uszu, dotyczących takiego, a nie innego werdyktu uważam, że wiele się nauczyliśmy. Z całą pewnością nie możemy się zniechęcać tylko iść dalej. Pokazywać innym jak się muzykuje, jak się tworzy, jak wspólne śpiewanie może być ważne. Cieszę się, że nasz chór jest zauważany i rozpoznawany i nie żałuje ani jednej chwili spędzonej w nim.

Magdalena Lipska

dsc_1941 dsc_1949 dsc_2000 dsc_2015 dsc_2064 dsc_2068 dsc_2071 dsc_2076 dsc_2079